Na pierwszy start w sezonie przetarcie na Vienna Lang Maraton w Wawie. Każdy kto był na rowerze tego dnia wie jak mocno wiało i w dużej mierze to wiatr rozdawał karty na tym szybkim maratonie. Start potraktowany mocno treningowo wszak zima dość luźno przetrenowana, no i pierwszy raz od jakiś 5ciu lat bez przedsezonowego zgrupowania w ciepłych krajach. Ale co tam, zawody przednie, sezon ruszył więc trzeba się wreszcie wyścigowo przetrzeć.
Rozgrzewka zatem w niskiej temperaturze była szybka i prosto do sektora. Ten miałam zapewniony będąc na podium generalki cyklu w 2016. Przede mną 65km płaskiej trasy. Start oczywiście szybki, lokalizacja dziewczyn, dojechanie do koła i jedziemy. Już po wyjechaniu w pierwsze otwarte pola wiatr znacząco dawał o sobie znać. Kluczowy i chyba najtrudniejszy był kilkukilometrowy odcinek po wale w otwartym terenie. Jechało się tam pod wiatr, oscylując wyścigowym tempem okolice 20km/h. Niestety na tym odcinku przytrafiło się szczepienie rowerami z panem który we mnie wjechał, niemalże gleba no i musiałam stawać i rozczepiać rowery. W tym czasie około 15os grupka z kluczowymi dziewczynami mi odjechała. Potem próba długiej i samotnej walki pod wiatr, aby dogonić grupę niestety bezskuteczna. Sporo dalej jechałam sama. W końcu poczekałam ażeby ktoś z tyłu mnie doszedł, jednak chwila "na kole" się przyda. Sporo jechaliśmy we 2kę. Potem z tyłu doszły jeszcze jakieś 2-3 osoby trochę tasowania i w towarzystwie ostatecznie 3 panów przemierzałam ostatnie bardzo wietrzne kilometry. Dawałam sporo zmian, bo jednak nie garnięto sie do współpracy i głównie z jednym gościem ciągnęliśmy pod wiatr towarzyszy. Wywiało mnie niemiłosiernie. Tego dnia sił, ale też szczęścia starczyło na 3 m-ce w kategorii i 4open. Można było pojechać to lepiej, to wiem. Ale jak na pierwszy start w sezonie, po bardzo spokojnej zimie, mniejszej niz zwykle ilosci przejechanych km, wiem, że gdzieś tam w tej rywalizacji wciąż jestem. Zobaczymy jak będzie na kolejnych startach.
Długo po zawodach nie mogłam dojść do siebie po wymarznięciu, aby w pełni odtaić potrzebowałam jakiś 2dni spędzonych w mieszkaniu :) Gdzie ta wiosna? Natomiast Przez kolejne dni na rozjazdowych treningach miałam wrażenie, że jeżdżę ciągle z wiatrem.
Na dekoracji odwiedziło mnie niespodziewanie kuzynostwo mieszkające w Warszawie, co było bardzo miłe :*