Jakie są plusy spędzenia po raz 4ty (w moim wypadku) obozu treningowego w Calpe?. A no takie, że jeżdżę już bez mapy, nie potrzebuję tracków i wiem gdzie jechać na jaki trening, oraz co mnie czeka. Nie tracę czasu na ustalanie i analizowanie trasy palcem po mapie na kolejny dzień. Po za tym fakt, że będąc tu po raz wtóry czujesz się niemalże jak u siebie.
Kolejna sprawa, to że wyjazd w okolicach lutego w cieplejsze rejony Europy jest świetną odskocznią od zimy zwykle panującej u nas wtedy w kraju, a przez to możliwością do zrobienia solidnej bazy kilometrażowej, skupiając się w pełni na treningu i regeneracji.
Z czym mamy do czynienia na wybrzeżu Costa Blanca w Calpe? Bardzo odpowiednie ukształtowanie terenu pod obóz przygotowawczy do sezonu. Świetne nawierzchnie, mnóstwo cyklistów z całego świata, przyjazna kolarska atmosfera. Każdy trening do spora ilość przewyższeń, podjazdy o przyjemnym nachyleniu, a tym samym idealne warunki do budowania wytrzymałości siłowej, jednej z podstaw dla naszej dyscypliny. Po drodze na treningach można było spotkać wiele postaci świata kolarskiego, znane twarze zawodników, łącznie z tymi z najwyżej światowej półki. Trenowanie w takim miejscu niewątpliwie sprzyja motywacji.
Założeniem było zrobić dobre jakościowo kilometry i to też się udało zrealizować. Nie było ani jednego dnia, żeby pogoda uniemożliwiła zrobić założoną jednostkę treningową, co sprzyjało nie tylko budowaniu formy, ale i właściwemu skupieniu podczas jego wykonywania. Przy okazji każdy trening uprzyjemniały wspaniałe widoki, jakich można było doświadczyć wybierając dowolny kierunek trasy. W takim krajobrazie długie wytrzymałościowe treningi mijały szybko, przyjemnie i z ochotą na poprawkę.
Jednym z ulubionych moich tras był wypad na Castel de Castells, dość długi malowniczy podjazd górską doliną, do miejscowości ze starym historycznym zamkiem wplecionym pomiędzy skały.
Kiedy pewnego razu pojechałyśmy z Kamilą na trening, zaczepiłyśmy się akurat na koło prosom z Tinkoff Team, którzy jechali akurat trening spoojnym tempem. Na ich kole zrobiliśmy jakąś godzinkę, a kolejne 3 wspólnie z ich koleżanką, słowacką kolarką. Trening ten, a szczególnie pogawędka polsko-słowacka była jednym z bardzo sympatycznych doświadczeń. W Calpe fajne jest to, że czasem można spontanicznie pojechać nawet 100km trening z nowo poznanymi osobami, jak i zawrzeć nowe ciekawe znajomości kolarskie.
Razem z pozostałymi kolegami i koleżanką z teamu można było po treningu wymienić się doświadczeniami z tras, odczuciami po treningu jak i fachową wiedzą odnośnie poprawienia kondycji czy doświadczeń ze sprzętem. Taki obóz w 100% rowerowej atmosferze pozwala zdobyć nieocenione doświadczenie pomocne w dalszej części sezonu. Wierzę, że jesteśmy w pełni zwarci i gotowi aby w sezonie ruszyć na podbój szerokiej gamy tras wyścigów.
W Calpe było świetnie i wydaje mi się że w pełni udało się wykorzystać rowerowo potencjał tych 2 tygodni pobytu. I choć ciężko na cokolwiek narzekać, to w przyszłości chętnie eksplorowałabym jakieś inną lokalizację jeśli chodzi o zgrupowanie kolarskie. Z drugiej strony również chętnie wrócę to Calpe. Co jak co, ale tu nie muszę już jeździć z mapą i trackami w garminie, w obawie że się zgubię ;) Dodatkowym plusem jest fakt, że mając w założeniu daną jednostkę treningową, wiemy gdzie jechać aby ją właściwie wykonać i nie wjechać np. w ślepą uliczkę ;)
STATYSTYKI z 2 tygodni pobytu:
Przejechane: 950km
Czas treningowy: 41h
Uzyskane przewyższenia: 18tys metrów przew.
28 Wypitych bidonów 0,7L
Ok. 30 zjedzonych pomarańczy