W tym roku zachęcona zeszłorocznym brązowym medalem, postanowiłam ponownie spróbować rywalizacji na legendarnych Mistrzostwach Świata federacji Masters w St. Johann In Tirol, Austria. Trasę dobrze już znałam z poprzedniego roku, dwa podjazdy na rundzie, całość dystansu to 2 rundy w sumie 75 km. Na liście startowej opublikowanej poprzedniego dnia, oprócz Europejek, widniało aż 7 reprezentantek dalekiego Iranu, gdzie kolarstwo kobiece wydaje się raczkować, no ale ciekawie, że coś tam w temacie się dzieje.
Po za tym poziom bardzo wyrównany i przez większość wyścigu wydawało mi się, że dojdzie do sprintu z grupy. Po starcie i pierwszym podjeździe tempo cały czas wysokie, co jakiś czas bardzo mocne szarpnięcia, zaciągi, wysokie tempo i próby rozerwania grupy, jednak wszystkie już oprócz Iranek trzymają się w grupie. Decydująca rozgrywka odbywa się na 20km do mety. Na ostatnim przed metą podjeździe, dochodzi do kolejnych szarpnięć i skoków, grupa się mocno rozciąga, na szczycie jestem na 4tej pozycji z jakimiś 5-10 metrami do koła przede mną. Gdy zaczął się zjazd, z trójki z przodu poszedł kolejny atak, mi zabrakło kilku metrów aby złapać koło tej grupki. Sama nie jestem w stanie dociągnąć. Po chwili dojeżdżają do mnie dziewczyny i zjeżdżamy się w 3 jako grupka pościgowa. Prze wiele kolejnych kilometrów mamy na widelcu medalową ucieczkę. Jeszcze jeden mały podjazd, tam próbuję mocno pociągnąć, aby jeszcze zbliżyć się do ucieczki, liczę na mocne poprawki dziewczyn na zjeździe, jednak takich w naszej grupce nie ma, po chwili tempo słabnie, zmiany nie są odpowiednio mocne, a przód odjeżdża. Wraz z tym spory niedosyt, gdyż walka o medale niebawem rozegra się z przodu i nie będzie mi dane w niej uczestniczyć.
Mając spory apetyt i szanse na walkę o podium, tym razem zajmuję ostatecznie 5te miejsce. Ponownie podjęłam tyrolskie wyzwanie, to było dobre ściganie. Ale kilka detali nie zagrało do końca tak jakbym sobie tego życzyła, może to nie był ten dzień. Ale od czego jest kolejny rok. Trasa wyścigu bardzo mi odpowiada, jest świetna, tak samo jak po prostu ładna, a organizacja i oprawa zawodów na najwyższym poziomie.